środa, 8 lipca 2015

Sztos melo i inne absurdalności

Ludzie pragną być w centrum uwagi. I nie chodzi tu tylko o jedynaków. Każdy, chociaż w małym stopniu, chce być w środku świata. Apogeum osiąga w wieku szkolnym, kiedy odczuwa ogromną potrzebę pozostania częścią społeczeństwa. Wtedy, jeszcze mały człowiek, zaczyna powoli zapominać o swoim prawdziwym "ja". Dokłada wszelkich starań, aby być akceptowanym, a nawet darzonym sympatią przez rzekome jednostki alfa. Naprawdę WSZELKICH, nie zważając na to jak bezmyślne i niebezpieczne mogą być. W młodszych latach ogranicza się to tylko do wybierania tych "fajnych" do drużyny na lekcji wychowania fizycznego, zapraszania na urodzinki i tym podobne. Najgorsze zaczyna się w gimnazjum... Alkohol, papierosy, narkotyki - dość absurdalne atrybuty piętnastolatka, nieprawdaż? Niestety, większość ludzi to słabe psychicznie jednostki, którymi łatwo manipulować, a bestie perswazji notorycznie to wykorzystują. Wpatrzeni w nich "podwładni" zrobią wszystko dla "najmiłościwszego pan", żeby tylko dostać daninę. I wszystko po to, aby być popularnym! 

Ludzie nie zdają sobie sprawy, że miliony ziomków, z którymi razem chodzą na sztos melo ze sztos dynksem, za minimum pięć lat będzie udawała, że ich nie zna. Jaki pożytek z takiego "przyjaciela", którego nie interesuje twoje życie, problemy, osiągnięcia, a nawet nie wie jaki jest twój ulubiony kolor? Takie znajomości wpływają destrukcyjnie na człowieka. Żyje on pod ciągłą presją. Przecież cały czas musi być fajny, a to nie lada wyzwanie. Trendy ubrania, swag gadżety muszą znaleźć się w jak najszybszym posiadaniu takiej osoby, bo przecież jego poziom popularności drastycznie spadnie. Nie ważne, że te rzeczy są warte horrendalne sumy, MUSISZ JE MIEĆ ! Nie ważne jak zdobędziesz na nie pieniądze. Musisz przytłoczyć swoim blaskiem i świetnością inne szaraczki, których na nie nie stać albo po prostu nie chcą być tak fajni jak ty. Niech zazdrość ich zżera!

A właśnie tym szaraczkom powinni zazdrościć. Są to osoby, dla których priorytetem nie jest zaliczenie każdej piątkowej imprezy i upicie się do nieprzytomności. Ta grupa po prostu wie co znaczy być sobą, a przede wszystkim nie wstydzi się tego. Posiada tyle przyjaciół ile palców u jednej ręki i dobrze jej z tym. Może z nimi porozmawiać, wyżalić się, pośmiać. Wie, że będą dla niej oparciem w najtrudniejszych chwilach i pomogą jej rozwiązać trudny problem. Czuje się swobodnie w ich towarzystwie i ufa im. A co najważniejsze nie przeszkadza im to jaki naprawdę jesteś.

Dlatego wychodzę z założenia, iż lepiej mieć dwóch prawdziwych przyjaciół, niż milion fałszywych Brutusów. Dlatego nie martwcie się, że wasze życie towarzyskie jest do bani. Pomyślcie jak naprawdę muszą czuć się ci fajni.


3 komentarze:

  1. Świetny wpis ... :)
    Ja chyba należę do takich szaraczków, ale wcale mi to nie przeszkadza, tylko właśnie jestem z tego dumna. :) Bo nie udaje nikogo kim nie jestem. ;)
    Pozdrawiam!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze ujęte. Żyjemy w takich czasach, w których, kiedy nie mamy najnowszego modelu telefonu, markowych ciuchów i nie palimy papierosów jesteśmy nikim. Trochę przykre, ale cóż zrobić?
    http://knightterss-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę mądry post,zgadzam się z Tobą w 100%.. :)

    http://980201.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń